piątek, 22 maja 2015

Rozdział 15 "Było tak blisko, a jednocześnie tak daleko..."

Stoję osłupiała wpatrując się w Harrego. Uśmiecham się głupio.
-  Żartujesz sobie ze mnie? - zaczynam niepewnie -  Jeżeli tak to kiepski żart.
- Nie żartuje ale skoro tak to odbierasz.  - mamrocze drapiąc się w tył głowy. -  To przepraszam.
Nic nie mówię, moje oczy nadal spoczywają na jego osobie. Nie wiem co mam odpowiedzieć. Mam znów mętlik w głowie. Nie jestem pewna czy chłopak nie robi sobie ze mnie żartów jak kiedyś. Nie chcę znów czuć się zdradzona, rozczarowana i nikomu niepotrzebna, nie chcę uciekać kolejny raz. Może gdybym była pewna, że jego pytanie jest prawdziwe to nie miałabym teraz problemu z odpowiedzią. CHOLERA. 
- Harry nie wiem co mam ci odpowiedzieć ..- zaczynam niepewnie teraz już nie patrząc na niego. - Ale wiesz ja widzę ...
Nie jest dane mi dokończyć bo chłopak mamroczę "Nieważne. Zapomnij o tym." i wychodzi. Stoję jak stałam tylko teraz wpatruję się w zamykające się drzwi. Co to było ? Czy własnie teraz musiał wyjść kiedy chciałam powiedzieć, że widzę pomimo tego wszystkiego co mi zrobił szanse dla nas w przyszłości ? Było tak blisko, a jednocześnie tak daleko. On ma jakieś chore wyczucie czasu ! Wale wściekle pięścią w drzwi wypowiadając ciąg przekleństw. Najchętniej skopałabym Harremu ten zgrabny  tyłek za to że nie wysłuchał mnie do końca. Zbyt dużo razy dałam mu odejść i nie wypowiedziałam co myślę na głos...dość tego.
Wychodzę z pokoju i staję na korytarzu, na którym brak żywej duszy. Lustruję drzwi, które prowadzą do pokoju Harrego i są uchylone. Nie zastanawiając się ani chwili otwieram je szerzej i wchodzę. Pokój okazuje się być pusty. Podchodzę do regału ze zdjęciami i biorę do ręki. Na pierwszym jest Harry z mamą i Gemmą. Poznałam je gdy pierwszy raz pojawiłam się u chłopaków. Zjawiły się w tym samym czasie co ja tylko, że ja zostałam, a one wróciły do domu. Następna fotografia przedstawia Harrego i Megan. Nie przypatruję się zdjęciu, nie  ma na to ochoty. Nadal mnie boli ich związek choć nie powinien. Przenoszę wzrok na ramkę z chłopakami. To zdjęcie jest zrobione po koncercie lub przed koncertem nie jestem pewna. Odkładam rzeczy dostrzegając zdjęcie bez oprawki. Sięgam po nie gdyż leży w samym kącie na końcu regału. Przykładam dłoń do ust gdy rozpoznaję śpiącą siebie. Nawet nie wiem kiedy zostało zrobione. Nie miałam o nim zielonego pojęcia po co ono chłopakowi, który nic do mnie nie czuje. Zgniatam je i wkładam do kieszeni wychodząc z pokoju. Zbiegam ze schodów zatrzymując się w holu naprzeciw drewnianej komody. Rezygnuję z wejścia do salonu słysząc rozmowę. Opieram się o ścianę i nastawiam ucho aby móc coś usłyszeć.
Tak wiem, że tak nie powinno się robić. Przepraszam Mamo!
Najchętniej cofnęłabym się w czasie i siedziała teraz w pokoju na parapecie dalej obserwując padający deszcz. Jednak nie ma tak dobrze jak by się chciało. Stoję tu z nadzieją, że nic mnie nie zaskoczy.
- Byłeś tam ? - piskliwy głos Megan rozchodzi się po pomieszczeniu - I jak ?
Panuje cisza, a ja zaczynam obgryzać paznokcie.
- Tak, byłem. - charakterystyczna chrypka dochodzi do moich uszu, odsuwam dłoń od ust przykładając ją do czoła. - A gdzie niby miałem być Meg.
Nie wiem dlaczego ale przeczuwam najgorsze co może być...kolejna gra Stylesa ? Był przecież u mnie i to przed chwilą. O mój Boże ?!
- Opowiadaj - podekscytowana dziewczyna klaszcze w dłonie, a mi robi się słabo.
- Co mam ci powiedzieć ? - mamrocze Harry - Zadałem jej pytanie tak jak mnie prosiłaś...
Zatykam dłońmi uszy. Nie chce tego słyszeć. Ja mu uwierzyłam, chciałam mu powiedzieć, że widzę dla nas szanse. Kurwa. Nie jestem w stanie powiedzieć kiedy zaczęłam płakać. Teraz cała moja twarz jest pokryta słoną cieczą. Mają pewnie niezły ubaw ze mnie. Dlaczego ja jestem aż tak głupia ? Czuję jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Odskakuję przerażona ukazując się Harremu i Megan. Spoglądam na Louisa, który marszczy brwi spoglądając na mnie, a następnie przenoszę wzrok na Stylesa. Nic nie mówię, nie jestem w stanie powiedzieć cokolwiek do tego człowieka. On patrzy na mnie przerażony mówiąc coś ale ja nie słyszę go nadal zatykając uszy niczym małe dziecko. Parszywy uśmiech wkrada się na twarz Megan ale oni tego nie widzą. Dostrzegam kątem oka jak Lou coś krzyczy w stronę Harrego wymachując rękami i podąża do mnie tak samo jak Loczek. Nie. Nie. NIE. Dajcie mi wszyscy spokój. Zrywam się z miejsca biegnąc w stronę wyjścia. Słyszę za sobą "Lilly stój!" "Gdzie idzesz?" jednak nie zwracam na to uwagi. Biorę w biegu kurtkę i buty i wybiegam z domu. Biegnę prosto w nieznanym mi kierunku. Nie mam konkretnego celu, chcę być  jak najdalej od nich.

* * *

Oczami Louis'a

Patrzę na zamykające się drzwi po wybiegnięciu Lilly. Co to było ? Patrzę na Harrego, który stoi zaczesując grzywkę do tyłu. Szlak mnie zaraz trafi jeżeli to z jego powodu dziewczyna była tak roztrzęsiona. Nie muszę nic mówić bo sama Megan śmieje się jakby to co wydarzyło się przed momentem było śmieszną sceną kabaretową.
- Co jej zrobiliście ?! - warczę podchodząc w stronę chłopaka.
Mam dość jego i tej żenującej dziewczyny. Mam dość ich zabawy kosztem Lilly. Mam dość kurwa wszystkiego.
Nie uzyskuję odpowiedzi więc chwytam Stylesa za bluzkę i przypieram do ściany. Jest zaskoczony moim posunięciem zupełnie jak ja. Pisk Megan doprowadza mnie do szału więc krzyczę jej aby się zamknęła i tak robi. Mam dość obojętnego wyrazu Harrego na to co dzieje się z siostrą Malika.
- Pytam jeszcze raz ! - silę się na spokojny ton ale nic z tego. - Gadaj !
- Nic ci nie powiem. - odpycha mnie i poprawia bluzę. - Co ty sobie kurwa wyobrażasz ? Że możesz mnie szarpać ?!
Zaciskam dłonie i liczę do 10.
10...9...8...7...6...5...4...3...2...1...0. Spokojnie Louis.
- Ohh...zamknij się, Harry ! Bo nie ręczę za siebie! - wymachuję rękami na prawo i lewo - Wytłumacz mi co takiego jest zabawnego w uprzykrzaniu życia Lilly ? Bo ja albo jestem głupi albo wy nic nie macie w tych głowach! Tyle razy płakała przez ciebie, że tym razem mogłeś sobie darować.
Nie słyszę odpowiedzi ani od niego ani od "idealnej" Megan. Właśnie takiej ciszy mogłem się spodziewać.
Wzdycham groźnie patrząc na przyjaciela. Czasami go nie rozumiem. Gdy siostra Zayna wyjechała tak nagle nie informując nikogo dlaczego i gdzie się udaje Harry był lekko mówiąc załamany. Wiedziałem o tym tylko ja przyłapując go kilka razy jak wpatrywał się w jej zdjęcie. Choć uparcie twierdził, że ona nic dla niego nie znaczyła ja wiedziałem swoje, a teraz ? Zachowuje się jakby była jego największym wrogiem pomimo że to on ją rani. Nie rozumiem Stylesa. Ty Louis nie rozumiesz nikogo.
Mogę śmiało dostrzec teraz, że Hazza unika mojego wzroku. Teraz to mu głupio jednak trochę za późno na to. Ubieram buty i kurtkę, po czym biorę z komody kluczyki do samochodu.
- Ubieraj się. - informuję chłopka- Jedziemy jej szukać.
Nie muszę go namawiać bo po chwili zmierzamy ku samochodom.

* * *

Oczami Lilly

Nie wiem ile dokładnie minęło czasu od mojej ucieczki. Zaczyna się ściemniać. Idę prosto przed siebie, nie przysiadłam ani na moment chociaż moje nogi powoli odmawiają posłuszeństwa, a zraniona stopa boli niemiłosiernie. Nadepnęłam na szkło, gdy biegłam boso na samym początku, ale potem z trudem ubrałam trampki. Mijam tyle obcych twarzy, które nie zwracają na mnie uwagi pomimo iż widzą roztrzęsioną dziewczynę z rozmazanym przez łzy makijażem. Mają gdzieś drugiego człowieka liczą się tylko oni i dany moment. Może powinnam zawrócić ? Gdy rozważam to przed oczami puszczają mi się slajdy. Pytanie Harrego. Poznanie prawdy. Ból. Zdezorientowany Louis. Nie chce wracać ... nie mogę. Nie mam ochoty patrzeć na Harrego i Megan. Na ich fałszywe uśmiechy i wypowiedziane słowa. Po co ja w ogóle wracałam do tego Londynu?!
Skręcam wolno w uliczkę, rozglądając się dookoła. Nie orientuję się gdzie jestem dokładnie i to oznacza że się zgubiłam. Cholera. Dostrzegam ławkę i siadam na niej. Teraz czuję zmęczenie. Przeczesuję włosy dłonią spoglądając na zranioną stopę. But przesiąknął mi krwią , krzywię się na sam widok tego. Wolę nie wiedzieć stopy. Znów jestem sama, nikomu niepotrzebna. Zaczynam szlochać. Podsuwam nogi pod brodę ignorując piekący ból. Płaczę ze strachu i bezsilności. Moje ciało trzęsie się z zimna i szlochu. Ratunku!
Wtedy pojawia się on.

* * *

Oczami Harrego

Błądzimy z Tomlinsonem już od kilku godzin bez jakichkolwiek postępów w szukaniu dziewczyny. Wiem, że to wszystko moja wina. Czuję się z tym chujowo. Nie rozumiem po co Lou powtarza dziesiąty raz z rzędu, że jestem cholernym kutasem raniących ludzi, którzy mnie kochają. Dobija mnie już i mam ochotę uderzyć go choć ma racje  ale co ja mam poradzić, że jestem takim kretynem ? Przecież nic nie powiedziałem Meg co zaszło konkretnie w pokoju.
Rozglądam się po ulicach w poszukiwaniu Lilly. Wątpię czy ją znajdziemy, a jak już to ona nie będzie chciała wracać ze mną. Nie ma możliwości abym wracał piechotą!
Lou włączył radio. Nie mamy oboje ochoty na rozmowę. Samochód nagle się zatrzymuje, a ja lecę do przodu.
- Kurwa kto ci dał prawo jazdy !?- krzyczę do Tomo.
- Patrz - mówi spiętym głosem wskazując palcem  i ignorując moje pytanie.
Podążam wzrokiem we wskazanym kierunku, a wściekłość pojawia się we mnie w kilka sekund. Wysiadam z auta gdy chłopak mnie zatrzymuje. Spoglądam na niego zdziwiony. Każe nam odczekać chwilę. Siedzimy już tu 20 minut za czym tam iść. Mam tego dość po upływie kolejnych 10 minut i wysiadam z auta. Nie widzę już tego co przedtem. Rozglądam się zdezorientowany.
- Spójrz jeszcze raz ale teraz tam - słyszę za sobą zdenerwowanego Louisa
Robię jak kazał  i po chwili tego żałuję. To niemożliwe. To pomyłka. To nie ten sam kierunek , nie to samo miejsce co 30 minut temu. Błagam nie.

________________________________________________________
•  jeżeli przeczytałeś/aś to pozostaw po sobie komentarz.

• wybaczcie opóźnienie z rozdziałem :(  PRZEPRASZAM.

10 komentarzy = kolejny rozdział

PAMIĘTAJ ŻE :
CZYTASZ= KOMENTUJESZ

DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA ZA WSZE KOMENTARZE POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM. ♥
NAJLEPSI ☺

                                                                                              Ann. ♥